Anna Łucka
Paryż
KSIĄDZ WŁADYSŁAW KARDYNAŁ RUBIN I STANISŁAW ŁUCKI - KRESOWIACY I PRZYJACIELE OD LWOWA POPRZEZ PARYŻ I RZYM
Temat jest bliski memu sercu, sercu Polki i żony Stanisława Łuckiego, Kresowiaka i przyjaciela Władysława Rubina, który pobłogosławił nasze małżeństwo w Watykanie w 1980 roku. Władysław Rubin i Stanisław Łucki spotkali się i zaprzyjaźnili we Lwowie jeszcze przed wojną, w tym mieście będącym centrum polskiej kultury na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej, ożywionym duchem katolickim i narodowym1.
Życiorysy Władysława Rubina, żołnierza, zesłańca, kapłana, biskupa i kardynała rzymskiego Kościoła, i Stanisława Łuckiego, magistra prawa, kombatanta, działacza politycznego, kulturalnego i społecznego, są bardzo bogate i w dużej mierze podobne. Ale ich główną wspólną wartością była niezłomna wierność, wierność Bogu, Ojczyźnie i ludziom, z którymi byli związani więzami krwi czy przyjaźni. Obydwaj urodzili się na Kresach: Władysław Rubin w Tokach na Podolu, Stanisław Łucki w Kutach nad
1 Tekst powstał głównie w oparciu o wspomnienia mojego małżonka Stanisława Łuckiego i zgromadzone przez niego dokumenty oraz korespondencję z kardynałem Rubinem, przechowywane obecnie w zbiorach Archiwum Akt Nowych w Warszawie - Akta Stanisława Łuckiego nr 2700.
Czeremoszem w powiecie Kosów Huculski. I jak często podkreślali, to właśnie środowisko, w którym się wychowywali, wycisnęło na ich osobowości swoiste znamię. To właśnie ich korzenie stanowiły o ich tożsamości2.
Obydwaj studiowali na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie - chociaż nie w tym samym czasie - i wtedy się poznali. „Mieszkaliśmy razem w domu akademickim Łoziniec, który nie cieszył się zbytnią sympatią policji ze względu na mieszkającą tam opozycyjną młodzież narodową - jak mówił Łucki. - Zaprzyjaźniliśmy się, mając podobne pogodne usposobienie. Serdeczny śmiech towarzyszył zawsze naszym rozmowom”3.
Po maturze zdanej w 1935 roku Władysław wstąpił do seminarium duchownego ob. łacińskiego we Lwowie, lecz w 1937 roku ze względu na - jak podał - „aktualny brak pewności odnośnie swojego powołania”4 wystąpił z seminarium i rozpoczął studia na Wydziale Prawa na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Stanisław zaś, zaraz po zdaniu matury w II Gimnazjum Humanistycznym im. Karola Szajnochy we Lwowie, rozpoczął studia na tym samym Wydziale Prawa (1935-1939). Nadmienię, że w czasie studiów gimnazjalnych mieszkał w bursie ormiańskiej im. dr. Józefa Toro-siewicza przy katedrze ormiańskiej - babcia ze strony matki była bowiem Ormianką, dzięki czemu miał częste kontakty z arcybiskupem ormiańskim ks. Józefem Teodoro-wiczem. W czasie pogrzebu arcybiskupa, w 1938 roku, niósł nawet jego trumnę jako delegat Korporacji „K! Znicz”5. Za udział w manifestacjach studenckich został zawieszony w prawach studenta, a nawet w marcu 1939 roku spędził miesiąc w lwowskim więzieniu na Brygidkach i w konsekwencji stracił rok studiów. Ukończył je dopiero później w Oxfordzie w 1945 roku. W latach 1935-1939 studiował również równolegle międzynarodowe prawo lotnicze na Uniwersytecie Lwowskim.
Obydwaj, Rubin i Łucki, byli zaangażowani m.in. w Sodalicji Mariańskiej czy w Bratniej Pomocy (Bratniaku), gdzie kształtowała się ich osobowość religijno-na-rodowa, jak również postawa moralna, społeczna i koleżeńska oraz obywatelska6. Ich wspólną pasją był sport7. Lubili „wieczory humoru i śmiechu”. Łucki w czasie studiów lwowskich był aktywnym działaczem Młodzieży Wszechpolskiej i Korporacji
2 A. Judycka, Z. Judycki, Les Polonais en France, Paris 1996, s. 228-229.
3 S. Łucki, Od Kut do Paryża. Wspomnienia, Paryż 1996, s. 17.
4 W. Szetelnicki, Lwowianin na drogach świata. Władysław Kardynał Rubin, Roma 1985, s. 62.
5 S. Łucki, Od Kut..., s. 16.
6 K. Rędziński, Bratnia Pomoc studentów Uniwersytetu Lwowskiego (1865-1918), „Rocznik Polsko-Ukraiński”, t. XVII, red. K. Rędziński, D. Herciuk, Częstochowa-Kijów-Lwów 2015, s. 85-112.
7 S. Łucki, Mój lwowski przyjaciel, „Głos Katolicki” 1991, nr 1, s. 12-13.
Akademickiej „K! Znicz”, Stronnictwa Narodowego oraz Związku Zawodowego Praca Polska (jako kierownik drużyny piłki nożnej)8. Należał do Sokoła.
W momencie wybuchu II wojny światowej los rozdzielił ich na długie lata. Władysław Rubin brał udział w kampanii wrześniowej niedaleko Lwowa, a po jej klęsce dołączył do ruchu oporu, do Armii Krajowej. Próbując przedostać się do Francji i tworzącej się tam Armii Polskiej, został aresztowany i przez Starobielsk wywieziony do Artiomowska nad Morzem Czarnym i w końcu do łagru Jercewo pod Archangiel-skiem. Zwolniony 17 października 1941 roku, na mocy amnestii w ramach układu Sikorski-Majski między rządem RP na emigracji w Londynie a rządem radzieckim, dzięki Opatrzności Bożej - gdyż pies znalazł go zamarzniętego w śniegu - wyszedł z tej nieludzkiej ziemi do Iraku z tworzącą się Armią Polską9. W styczniu 1943 roku wyjechał z Bagdadu do Bejrutu, gdzie kontynuował studia teologiczne na Uniwersytecie i Kolegium św. Józefa. W dniu 30 czerwca 1946 roku otrzymał święcenia kapłańskie w Bejrucie jako kapłan archidiecezji lwowskiej (po otrzymaniu potrzebnych zezwoleń)10.
Podczas swojej pracy duszpasterskiej ksiądz Rubin odegrał dużą rolę w ożywieniu życia religijnego, społecznego i kulturalnego wśród Polaków, szczególnie „poprzez dobry przykład, sumienne odprawianie nabożeństw, pracowitość i gorliwość”11. Sześć lat pobytu w Libanie, wśród niesłychanie życzliwych i służących nadzwyczajną pomocą Libańczyków, pozostawiło w sercu księdza Rubina głęboki ślad i było równocześnie wyjątkowym przygotowaniem do jego przyszłych zadań w Kościele Powszechnym jako Prefekta Kongregacji dla Kościołów Wschodnich. Msze św. odprawiał wtedy w obrządku maronickim. Zawarte wówczas przyjaźnie przetrwały przez całe życie. Zaświadczył o tym arcybiskup maronicki ks. Edmond Farhat, którego miałam duży przywilej poznać w Watykanie w 2015 roku.
W czasie II wojny światowej w Libanie było ok. 6000 uchodźców polskich. Stolica apostolska ustanowiła dla nich 8 parafii personalnych, gdzie pracowało 15 polskich księży12. Miejscowa ludność z wielką sympatią wspomina do dziś pobyt Polaków,
8 Z. Popławski, Lista członków Polskiej Korporacji Akademickiej Znicz (Lwów), [w:] Polskie Korporacje Akademickie, nr 11, red. L. Ter-Oganjan, Warszawa 1996, s. 98-100; B. P Wróblewski, Polska Korporacja Akademicka „Znicz” we Lwowie, www.archiwumkorporacyjne.pl [dostęp: 30.01.2013].
9 W. Szetelnicki, op. cit.
10 Ibidem, s. 74.
11 Ibidem, s. 78.
12 T. Bugaj, Dzieci polskie w krajach pozaeuropejskich w latach 1939-1945, Prace Karkonoskiego Towarzystwa Naukowego, Jelenia Góra 1985, s. 83.
np. 400 dzieci, sierot polskich, u sióstr z Ordre de la Visitation Sainte Marie (Zgromadzenia Nawiedzenia NPM) w Zouk Mikael niedaleko Bejrutu. Gdy byłam odwiedzić je w 2016 roku i podziękować za ogromną troskę i opiekę nad naszymi dziećmi, jedna z sióstr mówiła jeszcze kilka słów po polsku i ze łzami w oczach wspominała wyjątkowo grzeczne i dobrze wychowane dzieci polskie.
Kiedy we wrześniu 1939 roku na Pokucie wkroczyli Sowieci, już miesiąc później Stanisław Łucki przekroczył „zieloną granicę” z Rumunią na Czeremoszu, gdyż pozostanie w Kutach po 17 września 1939 roku oznaczało dla niego śmierć. Nie przypuszczał wtedy, że będzie mógł pojechać do Ojczyzny dopiero po 50 latach. Przez Jugosławię i Grecję dotarł do Francji, do Marsylii płynąc na statku „Pułaski” (2 grudnia 1939). Już w grudniu 1939 roku dołączył do formującej się Armii Polskiej gen. Sikorskiego w Coetquidan. Przydzielony 15 lutego 1949 roku do III Batalionu Brygady Podhalańskiej wziął udział w ekspedycji do Norwegii pod dowództwem generała Bethouart i w bitwie o Narwik w stopniu „strzelca z cenzusem”. Przed wypłynięciem (23 kwietnia 1940) na statku Mexique, 10 kwietnia 1940 roku w Malestroit złożył przysięgę wraz z żołnierzami z Brygady Podhalańskiej w obecności prezydenta Władysława Raczkie-wicza, generała Władysława Sikorskiego, biskupa polowego Józefa Gawliny, generałów i władz francuskich. Po wygranej bitwie pod Narwikiem powrócił do Brestu na MS Batory 14 czerwca 1940 roku. Nie mogąc ewakuować się do Anglii, po podpisaniu układu Niemców z Petain przedostał się do strefy nieokupowanej Francji13. W Voiron koło Grenoble zorganizował koło Stronnictwa Narodowego i rozszerzył jego działalność na Polskie Gimnazjum w Villard de Lens. Od listopada 1940 do sierpnia 1942 razem z Wojciechem Wasiutyńskim, Witoldem Nowosadem i Józefem Baranieckim wydawał „Biuletyn Narodowy”. W listopadzie 1941 roku wyjechał do Lyonu, gdzie objął kierownictwo domu studenckiego prowadzonego przez Polski Czerwony Krzyż. Od 1 lutego 1942 datuje się oficjalny udział Stanisława Łuckiego, pseud. „Arab”, w polsko-francuskim ruchu oporu, który przeszedł do historii pod nazwą francuskiej Sieci wywiadowczej F-2, stworzonej i kierowanej przez Polaków, należącej do FFC (Forces Franęaises Combattantes - Francuskich Sił Walczących). Łucki pracował również w Wydziale Informacyjno-Zwiadowczym Sztabu Naczelnego Wodza (luty 1942 - wrzesień 1944, w ramach Sieci F-2) w okręgach Lyon i Paryż14. Posługiwał się fałszywymi dokumentami na nazwisko Jules Giroud. Od marca 1943 roku organizował przyszłą
13
14
J. Medrala, LArmee polonaise dans les Deux-Sevres. La contribution des Polonais dnas la Liberation de VEurope (1939-1945), Deux-Sevres 1996, s. 27-28.
A. Judycka, Z. Judycki, op. cit., s. 228-229.
Centralę Wywiadu w Lyonie. Rozpoczęcie pracy i wysyłka pierwszego raportu z tego miasta odbyły się 15 lipca 1943 roku. Trwało to do maja 1944 roku. Łucki odpowiadał przez ten czas za całą łączność wewnętrzną Sieci F-215. Poszukiwany listem gończym przez Gestapo cudem uniknął aresztowania dzięki przeniesieniu się do Paryża z początkiem lipca 1944 roku. Tam prowadził dział szyfrów depesz Sieci F-2 aż do wyzwolenia Paryża, tj. do 30 września 1944 roku. W ciągu czterech lat przez Sieć F-2, która obejmowała całą Francję, przewinęło się około 2800 ludzi, w tym 10% Polaków, którzy od początku do końca pełnili w niej funkcje kierownicze16. Za tę działalność Stanisław Łucki został mianowany na stopień podporucznika Armii Polskiej oraz na kapitana honorowego Armii Francuskiej. Między rokiem 1945 a 1947 pracował również j ako attache kulturalny w paryskiej delegaturze ministra spraw wewnętrznych rządu RP w Londynie. Celem tej placówki było zorganizowanie łączności z krajem, zarówno radiowej, jak i kurierskiej, stworzenie siatki emisariuszy łączącej wychodźstwo z krajem. Ponadto Łucki był m.in. attache konsularnym w Ambasadzie RP w Paryżu, przy ambasadorze Kajetanie Morawskim, przez okres uznawania przez Francję legalnych władz na uchodźstwie. W lipcu 1945 roku, po przejęciu Ambasady przez rząd komunistyczny, praca ta stawała się nielegalna. Delegatura pracowała do roku 194817.
Kiedy Stanisław Łucki przebywał we Francji i współpracował z polsko-francuskim ruchem oporu, jego matka, Katarzyna z domu Pogonowska (ur. 28 października 1888), wówczas już wdowa po urzędniku sądowym Stefanie Łuckim, oraz jego siostry - starsza Helena (ur. 21 listopada 1912) oraz młodsza Romana (ur. 16 stycznia 1927) - mieszkały w swoich rodzinnych Kutach, niewielkiej miejscowości na skraju przedwojennej Polski, w powiecie kosowskim, nad rwącą rzeką Czeremosz, u stóp góry Owidiusz, na pograniczu Bukowiny, przy granicy z Rumunią18. Stanisław, pozostający w konspiracji, prowadził, za pośrednictwem swych przyjaciół w Szwajcarii, korespondencję oraz wspierał materialnie swą matkę Katarzynę. W liście z 26 lipca 1943 roku opisywała ona wprawdzie swoją trudną sytuację w okupowanych Kutach, ale zapewniała jednak, iż otrzymuje duże wsparcie od swej córki Heleny i jej męża Ukraińca, Włodzimierza Łazarza Drebota (ur. 17 października 1910), który w miarę potrzeby zapewnia jej wsparcie i ostrzega przed zagrożeniami.
15 S. Łucki, Sieć „F 2”. Wspomnienia, Paryż 2000, s. 12.
16 J. Medrala, Les Resaux de Renseignements franco-polonais 1940-1944, Paris 2005, s. 142-143.
17 A. Judycka, Z. Judycki, op. cit., s. 228.
18 Ten fragment tekstu oparłam na relacjach Romualda Nowaka, dyrektora Panoramy Racławickiej we Wrocławiu, siostrzeńca Stanisława Łuckiego.
Sytuacja zmieniła się radykalnie, gdy w nocy z 19 na 20 marca 1944 roku załoga niemiecka ewakuowała się z miasteczka. Od tego momentu do 21 kwietnia 1944 roku, gdy Kuty zajęła Armia Czerwona, zaczęły się pogromy dokonywane przez banderowców na polskich i ormiańskich mieszkańcach miasteczka. Mordy odbywały się tylko w nocy. W pierwszej kolejności zabijani byli mężczyźni, a potem kobiety i dzieci. Katarzyna Łucka, namawiana do opuszczenia Kut przez swą młodszą córkę Romanę, która jako nastoletnia dziewczyna z przerażeniem obserwowała zbrodnicze ukraińskie pogromy polskich i ormiańskich sąsiadów, nie zdecydowała się na ten krok. Uważała bowiem, że samotnej wdowie i małoletniej córce nic nie zagraża. Uznała także, że zabezpieczeniem dla rodziny Łuckich w Kutach jest jej zięć Włodzimierz Drebot, ukraiński poeta i szanowany mieszkaniec Kut. Do tej pory zawsze w porę ostrzegał swą nową polską rodzinę przed zagrożeniem. Niestety, w nocy z 20 na 21 kwietnia 1944 roku, tuż przed zajęciem Kut przez wojska sowieckie, rozpoczęły się ostatnie mordy19. Nie ominęły one rodziny Łuckich. Słysząc niepokojące odgłosy i krzyki w sąsiednich domach, Katarzyna Łucka ukryła swą młodszą córkę Romanę w worku, pomiędzy innymi workami z ziemniakami i warzywami, i zakazała jej się odzywać bez względu na okoliczności. Ukraińscy mordercy wtargnęli wkrótce do ich domu. Przeszukali całe domostwo, nie odnaleźli jednak ukrytej dziewczynki. Potem wywlekli wszystkich na podwórko. Do przerażonej Romany docierały tylko rozpaczliwe krzyki jej mamy i siostry. Najpierw poderżnięto gardło Włodzimierzowi Drebo-towi, potem na oczach matki i babci zabito niespełna rocznego Eugeniusza (ur. 1943), nadziewając go na widły i wieszając na studni. Nożami zadźgano następnie Katarzynę i Helenę, matkę i siostrę Stanisława Łuckiego. Potem zapadła długa cisza. Romana aż do świtu przeleżała ukryta wśród worków. Kiedy wyszła na podwórko, jej oczom ukazał się obraz, którego nie zapomniała do końca swojego życia. W kałużach krwi leżeli jej matka i siostra, szwagier i siostrzeniec. Choć paraliżował ją strach, poprosiła o pomoc ormiańską rodzinę Osadców. Mimo tak młodego wieku sama zajęła się pochówkiem swej matki, której ciało zawiozła na wózeczku do zbiorowej mogiły. Pochówkiem jej siostry, szwagra i siostrzeńca zajęła się ukraińska rodzina Drebotów. O traumie Romany i tragicznych losach swej rodziny Stanisław Łucki dowiedział się dopiero po zakończeniu wojny. Dziś wszystkich pomordowanych mieszkańców Kut upamiętnia marmurowa płyta na miejscowym cmentarzu.
19 S. S. Nicieja, Kresowa Atlantyda. Historia i mitologia miast kresowych, t. VI, Opole 2015, s. 211.
Na szczęście losy ks. Władysława Rubina były mniej tragiczne. W 1949 roku, mając licencjat z teologii, wyjechał do Rzymu, by tam kontynuować studia na Uniwersytecie Gregoriańskim. Po obronie pracy doktorskiej z prawa kanonicznego z tytułem „cum laude”, nie mogąc wrócić do ojczyzny, od grudnia 1952 roku podjął pracę w Centralnym Ośrodku Duszpasterstwa Emigracji w Rzymie, przy kościele polskim pw. św. Stanisława Biskupa. Do 1964 roku z zapałem i gorliwością obejmował stałą opieką duszpasterską i materialną wszystkich Polaków we Włoszech, pełniąc różne funkcje. W jego dwupokojowym mieszkaniu blisko Watykanu mieściło się np. Biuro Komitetu Pomocy i Duszpasterstwa Polaków i magazyn żywności i odzieży. Było niemal tradycją, że po odprawionej mszy św. uczestniczył w spotkaniach towarzyskich rodaków lub był ich gospodarzem. To bliskość z człowiekiem, rozmowy, dzielenie się wieściami z kraju czy z zagranicy krzepiły ducha religijnego i narodowego. Kursy Loreto były jedną ze skutecznych form oddziaływania duszpasterskiego na młodzież polonijną w celu pogłębienia wiary oraz ożywienia poczucia więzi wspólnotowej z rodakami w Polsce20.
W dniu 15 listopada 1964 roku koledzy ze studiów, dwaj biskupi maroniccy z Libanu, przyjaciele i licznie zabrani Polacy uczestniczyli w uroczystej instalacji ks. prał. Ru-bina na rektora kościoła św. Stanisława i Hospicjum oraz delegata Prymasa Polski dla Duszpasterstwa Emigracji Polskiej pod przewodnictwem ks. abp. Karola Wojtyły. Kazanie wygłosił ks. Stefan kard. Wyszyński. Dwa dni później ks. Rubin został wyniesiony do godności biskupiej przez papieża Pawła VI. Ingres nowego biskupa odbył się w kościele św. Andrzeja na Kwirynale. Od tego momentu był on pasterzem wszystkich Polaków rozsianych po całym świecie. I od razu chciał poznać warunki pracy i sytuację wiernych poprzez częste z nimi kontakty. Mając za wzór Dobrego Pasterza, pisał w pierwszej odezwie skierowanej do Polonii: „Zamierzam odwiedzić wszystkie kraje, w których istnieją misje duszpasterskie i dotrzeć do najmniejszych wspólnot”21. Pragnął utwierdzić poczucie więzi Polaków z krajem ojczystym, z Kościołem w Polsce, z kulturą polską. Robił to zawsze poprzez wspólną modlitwę z okazji ważnych uroczystości religijnych i patriotycznych, ale i serdeczne, głębokie, rodzinne spotkania w parafiach, szkołach, organizacjach społecznych, zgromadzeniach zakonnych, wspólnotach, w sanktuariach. Jednoczyło to bardzo ludzi. Silne więzi wspólnotowe, tak ważne na emigracji, ożywiały i utwierdzały w wierze i polskości, pomagały zachować tożsamość narodową. Dbał, by rodacy pogłębiali swoje więzy również z Kościołem partykularnym i powszechnym, wnosząc ze sobą polskie wartości
20 W. Szetelnicki, op. cit., s. 89.
21 Ibidem, s. 107.
kulturalne i religijne. O swoich współpracownikach duchownych i świeckich wyrażał się z największym uznaniem. Był bardzo bezpośredni i serdeczny. Jak dobry Ojciec wysłuchał każdego z uwagą i ujmującą prostotą. Ludzie okazywali mu za to wielką wdzięczność. Był przyjacielski, miał w sobie dużo prostoty, dobroci i cierpliwości, a gdy trzeba było - także powagi. Łatwo zdobywał serca ludzkie dla Boga. Francję odwiedził 71 razy, m.in. w 1966 roku. W tym roku Jubileuszowym Chrztu Polski brał udział w centralnych uroczystościach milenijnych w Paryżu. Przewodniczył również Polskiej Emigracyjnej Pielgrzymce Narodowej do Lourdes na zakończenie roku Tysiąclecia Chrztu Polski, która odbyła się w dniach od 11 do 18 sierpnia 1966 roku.
17 marca 1976 roku został odznaczony Komandorią Legii Honorowej (Comman-deur de la Legion d’Honneur), bardzo wysokim państwowym odznaczeniem francuskim. Stanisław Łucki wspominał:
W kwietniu 1976 roku, gdy gratulowałem mu odznaczenia Komandoria Legii Honorowej, otrzymałem natychmiastowe miłe podziękowanie, w któtym pisał: Cieszę się, że jesteśmy razem, wśród wyróżnionych tym pięknym odznaczeniem. Z wielką radością skorzystałbym ze spotkania, w którym moglibyśmy się trochę sobą nacieszyć i wspomnieć lwowskie czasy. Pomyśl o tym22.
W lutym 1967 roku ks. bp Rubin został mianowany przez papieża Pawła VI sekretarzem generalnym zupełnie nowej instytucji - Synodu Biskupów. Pisał potem:
Miałem przed sobą siedem miesięcy czasu do dyspozycji - pierwsze ogólne zebranie Synodu zostało wyznaczone na 29 IX 1967 r. - na wykonanie zadania, o którym stosunkowo niewiele wiedziałem. Najważniejszą rzeczą dla mnie w tej pierwszej fazie było zrozumieć, czym ma być Synod Biskupów według idei ojców Soboru Watykańskiego Drugiego i według myśli Papieża. Zdawałem sobie sprawę z tego, że należyte zrozumienie intencji Soboru i Papieża daje gwarancję właściwego ustawienia tej instytucji i dobrych rezultatów jej przyszłych prac23.
Synod był pomyślany szczególnie jako organ doradczy papieża, jako platforma wymiany informacji, poglądów, opinii i doświadczeń, wspólnej refleksji nad różnymi
22 S. Łucki, Mój przyjaciel..., s. 13.
23 W. Szetelnicki, op. cit., s. 130.
zagadnieniami ogólnokościelnymi oraz wspólnego działania biskupów i episkopatów świata ze Stolicą Apostolską. W 1969 roku została powołana Rada Sekretariatu Synodu, której ks. biskup został również członkiem. Ks. bp Rubin był sekretarzem generalnym pięciu Synodów od 1967 do 1979 roku.
Związki ks. bp. Rubina i kontakty z Kościołami wschodnimi miały swój początek już we Lwowie, w jedynej na świecie siedzibie trzech katolickich metropolii: rzymskokatolickiej, greckokatolickiej i ormiańskokatolickiej. Pobyt na dalekim i bliskim Wschodzie pozwolił mu zgłębić kulturę i poznać języki tych narodów. Był więc przygotowany do nowej misji, gdy 27 czerwca 1980 roku przyjął zaszczytne stanowisko najpierw prefekta Kongregacji Rzymskiej, a potem prefekta Kongregacji dla Kościołów Wschodnich. Nową funkcję pełnił do 1985 roku. Rok wcześniej, 30 czerwca 1979 roku, papież Jan Paweł II wyniósł ks. bp. Rubina do godności kardynalskiej podczas uroczystego konsystorza w Watykanie, by podkreślić w ten sposób jego rolę i zasługi.
Do Polski powrócił po raz pierwszy w 1960 roku i bywał potem prawie każdego roku jako członek Konferencji Episkopatu Polski w sprawach duszpasterstwa emigracji polskiej, jako wysłannik papieża Pawła VI lub prywatnie. Jego więź z lwowską, macierzystą archidiecezją pozostała zawsze żywa24.
Ostatni raz przyszło mi widzieć kardynała Rubina podczas odwiedzin w klinice Gemelli w Rzymie 16 września 1990 roku.
Kardynał Rubin zmarł 28 listopada 1990 roku w Rzymie po długiej chorobie. Spoczywa w krypcie konkatedry w Lubaczowie, w swojej rodzinnej archidiecezji lwowskiej. W 2016 roku abp maronicki Edmond Farhat, nuncjusz apostolski, długoletni współpracownik i przyjaciel ks. kard. Rubina, powiedział mi w czasie mojej wizyty w Libanie:
Moja pamięć o kardynale Rubinie to dużo więcej niż pamięć o biskupie, o kardynale, czy o moim przełożonym, jakiego miałem w „Synodzie Biskupów” przez ponad piętnaście lat w Rzymie; to obraz księdza, kapłana w znaczeniu „sługi” Jezusa Chrystusa i Słowa Bożego. Codziennie rano przychodził po prostu do mojego biura i pukał do drzwi, mimo że były zawsze otwarte, mówiąc SABAAH KHAYR (dzień dobry w języku libańskim). W ten sposób chciał wyrazić swój szacunek dla mnie i swoje przywiązanie do mojego kraju, który go przyjął i gdzie pozostawił dużo przyjaciół (...). Sposób, w jaki zachowywał się, siadał czy mówił, przypomina mi obraz kapłana wrażliwego na człowieka.
24 Ibidem, s. 161.
Dalsze losy Stanisława Łuckiego były związane z działalnością polonijną. Od 1945 roku aktywnie uczestniczył w życiu politycznym Stronnictwa Narodowego (SN), piastując różne funkcje, m.in. kierownika Koła SN w Paryżu, sekretarza Wydziału Wykonawczego we Francji, administratora dwutygodnika „Placówka” wydawanego w Paryżu w latach 1945-1950, współredaktora głównego organu SN we Francji - „Biuletynu Narodowego” - wydawanego jako miesięcznik w okresie 1954-1959. Był jednym z organizatorów I Zjazdu Działaczy Narodowych SN we Francji w 1948 roku. Wraz z najbliższymi współpracownikami tworzył sieć kół SN we Francji, szczególnie na terenach robotniczych, infiltrowanych równolegle przez komunistyczne związki zawodowe, a także wywiad sowiecki i polski. Z ramienia Stronnictwa był kierownikiem biura i sekretarzem Przedstawicielstwa Rady Politycznej we Francji od jej powstania w 1949 do 1954 roku. Z tytułu tych funkcji 12 grudnia 1951 roku, podczas Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, Łucki składał memorandum-protest wraz z reprezentantami krajów Europy Środkowo-Wschodniej (Węgry, Litwa, Łotwa, Rumunia). Po 1957 roku pełnił różne funkcje w SN we Francji, m.in. sekretarza i wiceprezesa. Od stycznia 1963 roku był członkiem Komitetu Politycznego Stronnictwa w Londynie aż do jego samorozwiązania w roku 199225.
Jego polityczne zaangażowanie zostało dostrzeżone i „uhonorowane” przez władze Francji w dość szczególny sposób podczas oficjalnej wizyty sowieckiego I sekretarza KC KPZS Nikity Chruszczowa w Paryżu w 1960 roku. Stanisław Łucki, uchodźca polityczny, został aresztowany i na czas tej wizyty internowany na Korsyce wraz z innymi działaczami niepodległościowymi z krajów Europy Wschodniej i Centralnej. Wśród ok. 1000 wówczas internowanych znalazło się 20 Polaków. W przypadku Łuckiego było to tym bardziej żenujące, że z nominacji wojska francuskiego miał stopień kapitana, a w 1957 roku otrzymał najwyższe odznaczenie - Francuską Legię Honorową. Niestety, przy kolejnych wizytach komunistycznych dygnitarzy Stanisław Łucki musiał meldować się na policji. Sytuacja ta trwała do 1970 roku. Jak mówił: „udało mi się uchronić od zsyłki na Sybir, gestapo mimo usilnych poszukiwań nie schwytało mnie, ale aresztowano mnie w wolnej i demokratycznej Francji i «deportowano na Korsykę»”. Ujawniając łagodny, lwowski charakter, pisał w swojej książce Od Kut do Paryża: „Na szczęście dzięki pięknej przyrodzie oraz interesującemu światu można jeszcze optymistycznie patrzeć na przyszłość”26.
25 S. Łucki, Od Kut..., s. 62-64.
26 Ibidem, s. 119.
W swoim życiu emigranta działał bardzo aktywnie w wielu organizacjach kombatanckich i społecznych, zarówno polskich, jak i francuskich, jako: członek Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, od 1952 roku - członek Zarządu, a od 1958 do i960 wiceprzewodniczący Rady SPK Francja; członek Komitetu Wykonawczego Zjednoczenia Polskiego Uchodźstwa Wojennego (1949-1955). W okresie od 1954 do i960 zasiadał w Radzie Skarbu Narodowego. Od 1947 był sekretarzem Zrzeszenia Prawników Polskich we Francji. Od 1952 współpracował z Comite Franęais pour l’Eu-rope Libre. Od 1959 był też aktywnym członkiem Towarzystwa Historyczno-Literackiego (Biblioteki Polskiej) w Paryżu. Od 1967 do 1979 sprawował tu funkcję skarbnika. W Towarzystwie Opieki nad Zabytkami Polskimi i Grobami Historycznymi we Francji piastował różne funkcje, łącznie z funkcją prezesa - do 1992 roku. Od 1972 roku był członkiem Komitetu Lokalnego Biblioteki Polskiej, a od roku 1973 jego skarbni-kiem-sekretarzem przez 22 lata. Działał także w licznych francuskich organizacjach kombatanckich, m.in.: Amicale du Reseau F2 - jako wiceprezes i członek Komisji Rewizyjnej, Federation des Amicales des Reseaux de renseignements et evasion de la France Combattante, Amicale des Combattants de Narvik, Association Nationale des Medailles de la Resistance Franęaise27.
W listopadzie 1998 roku całkowity lewostronny paraliż ograniczył jego wszelką działalność. Po długiej i ciężkiej chorobie zmarł w Paryżu 28 stycznia 2013 roku. Spoczywa na Polskim Cmentarzu „Les Champeaux” w Montmorency28.
Dwaj przyjaciele, Kresowiacy i lwowiacy, spotkali się przypadkowo w Paryżu wiele lat po wojnie, niedaleko Ogrodu Luksemburskiego. Wzruszenie było ogromne, gdyż nie znali swoich losów od wybuchu wojny. We wspomnieniach Mój lwowski przyjaciel Stanisław Łucki pisał:
Sutanna ks. Rubina w pierwszej chwili mnie zaskoczyła i musiałem dobrze się przypatrzyć, czy to jest naprawdę mój kolega z Wydziału Prawa. Swoim charakterystycznym uśmiechem wyratował mnie z niepewności mówiąc:
„to ja!” (...) Ponowne ożywienie w kontaktach nastąpiło w roku 1964 w momencie nominacji ks. Rubina na biskupa i „Delegata Prymasa ds. opieki nad Emigracją”. Za złą poradą wysłałem gratulacje prawie oficjalne, tytułując: „Drogi Księże Biskupie”. Wraz z podziękowaniem otrzymałem za to wymów-
27 A. Judycka, Z. Judycki, op. cit., s. 228.
28 Zmarł Stanisław Łucki, działacz Stronnictwa Narodowego, żołnierz Wojska Polskiego, współtwórca polskiej sieci wywiadowczej „F-2” we Francji, wPolityce.pl [dostęp 28.01.2018].
kę, iż należy jak dawniej pozostać przy imieniu. I o dziwo, im bp Władysław stawał się coraz ważniejszą postacią zarówno w Kurii Rzymskiej, jak i na emigracji, nasza przyjaźń stawała się coraz żywsza i serdeczniejsza. I tak na początku listów „Drogi” zostało zastąpione przez „Kochany” - a więc zupełnie odwrotnie niż jest to w normalnym życiu, gdzie wraz z tytułami zapomina się często o bliskich29.
Na ogólne żądanie patyskich Lwowian zaproponowałem biskupowi Rubinowi kolację w Paryżu, podkreślając, że charakter spotkania będzie wyłącznie towarzyski. Będzie to rodzaj pogawędki „lwowskiej sitwy” z jej najwybitniejszym przedstawicielem. Dając szybką zgodę na 22 maja 1972 roku o godz. 19.00 bp Rubin pisał „Ogromnie się cieszę możliwością spędzenia razem jakiegoś wieczoru na przyjacielskiej pogawędce. W moim życiu aktywnym, wśród niekończących się trosk i trudności, takie spotkanie będzie na pewno miłym odprężeniem”. Biskupa miałem zabrać z Polskiego seminarium. Gdy powiedziałem na portierni, że mam spotkanie z biskupem, odpowiedziano: gra z klerykami w siatkówkę. Do restauracji, tuż koło Biblioteki Polskiej, dojechaliśmy na czas. Już na nas czekano. Nastrój był wspaniały, a lwowskie piosenki miały duże powodzenie. Biskup śpiewał najlepiej, zawstydzając wszystkich doskonałą znajomością słów. Wyszliśmy dość późno i niewiele brakowało, a nasz wieczór zakończyłby się małym skandalem. Mój samochód stał tuż za policyjnym, pilnującym prywatnego mieszkania prezydenta Pompidou. Ruszając, o mało co nie zaczepiłem samochodu policyjnego. Agenci wyskoczyli z krzykiem, ale po chwili uspokoili się. Powiedziałem do biskupa: Widzisz, jakoś stale nie mamy szczęścia do policji30.
Najuroczystsze i zarazem najmilsze - tym razem z Anią - było spotkanie w kwietniu 1980 roku w Rzymie. Kardynał Rubin błogosławił nasze małżeństwo w kościele św. Anny - parafii Watykanu. Przed ślubem, pół żartem, pół serio, zapytał: A wyspowiadałeś się? (...) Następne spotkanie, o ile skromniejsze, ale bardziej osobiste, odbyło się na wiosnę 1982 r. u nas w domu. W liście z 15 lipca 1982 r. kardynał pisał: Mile wspominam me odwiedziny u Was i rad bym je powtórzyć. Ale kiedy to będzie przy tych moich bodaj dwakroć, a może trzykroć liczniejszych zajęciach, niż dawniej? Jestem solidnie zmęczony. (...) Ostatni raz odwiedziliśmy go w Rzymie w marcu 1986 r. Spotkanie
29 S. Łucki, Mój lwowski..., s. 12-13.
30 Ibidem.
zorganizował ks. prałat Adam Krasiński, nadzwyczaj oddany sekretarz naszego Przyjaciela. Kardynał był z nami, ale już bardzo ciężko chory. Było nam niezwykle przykro, widząc tak kiedyś energicznego, pełnego życia, a wtedy w tak straszenie złym stanie zdrowia (...). Wspomniałem migawkowo o osobistych kontaktach z Kardynałem, chcąc głównie wykazać Jego serdeczność, brak wyniosłości, a zwłaszcza wierność w przyjaźni. Podkreślam, nie byłem wyjątkiem. Darzył On taką samą przyjaźnią innych Lwowiaków, Tarnopolan ze swego gimnazjum, później również Bejrutczyków, z którymi studiował.
(...) A przyjaciół miał na całym świecie, bo Lwowiacy umieli cenić prostotę, serdeczność i wierność Kardynała - Semper Fidelis31.
Ks. Władysław kard. Rubin i Stanisław Łucki, przyjaciele mimo ciężkich czasów wojny, zsyłki na Sybir, walki w podziemiu we Francji, utracie najbliższych, bestialsko pomordowanych na Pokuciu, braku możliwości powrotu do Ojczyzny, zawsze promieniowali pogodą ducha i entuzjazmem. Ich przyjaźń „kresowa” przetrwała na obczyźnie, w rozłące i tęsknocie za ojczyzną. Kresy trwały w ich sercach, w ich charakterze i sposobie bycia. Ta ich tożsamość była ich siłą. Wartość słów „wierność” i „przyjaźń” wcielali w życie w sposób konkretny, prosty, serdeczny i bezpośredni, po prostu prawdziwy, o czym świadczą do dzisiaj ludzie, którzy spotkali ich na różnych drogach ich życia. Możemy powiedzieć, że obydwaj na stałe wpisali się w historię naszego narodu.
LITERATURA
Judycka A., Judycki Z., Les Polonais en France, Paris 1996.
Łucki S., Mój lwowski przyjaciel, „Głos Katolicki”, 1991, nr 1.
Łucki S., OdKut do Paryża. Wspomnienia, Paryż 1996.
Medrala J., L’Armee polonaise dans les Deux-Sevres. La contribution des Polonais dnas la Liberation de lEurope (1939-1945), Deux-Sevres 1996.
Medrala J., Les Resaux de Renseignements franco-polonais 1940-1944, Paris 2005. Nicieja S. S., Kresowa Atlantyda. Historia i mitologia miast kresowych, t. VI, Opole 2015. Szetelnicki W., Lwowianin na drogach świata-Władysław Kardynał Rubin, Roma 1985.
31 Ibidem.
Anno ŁUCKA
Ksiqdz Władysław kardynał Rubin i Stanisław Łucki - Kresowiacy i przyjaciele od Lwowa poprzez Paryż i Rzym
STRESZCZENIE
Życiorysy Władysława Rubina - żołnierza, zesłańca, kapłana, biskupa i kardynała Kościoła rzymskiego, i Stanisława Łuckiego - magistra prawa, kombatanta, działacza politycznego, kulturalnego i społecznego, są bardzo bogate i w dużej mierze podobne. Obydwaj studiowali na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, chociaż nie w tym samym czasie. To wtedy się poznali. Obydwaj, Rubin i Łucki, byli zaangażowani m.in. w Sodalicji Mariańskiej czy w Bratniej Pomocy (Bratniaku), gdzie kształtowała się ich osobowość religijno-narodowa, jak również postawa moralna, społeczna i koleżeńska oraz obywatelska. W momencie wybuchu II wojny światowej los rozdzielił ich na długie lata. Dwaj przyjaciele, Kresowiacy i lwowiacy, spotkali się w Paryżu wiele lat po wojnie, przypadkowo, niedaleko Ogrodu Luksemburskiego. Wzruszenie było ogromne, gdyż nie znali swoich losów od wybuchu wojny. Ks. Władysław kard. Rubin i Stanisław Łucki, przyjaciele mimo ciężkich czasów wojny - zsyłki na Sybir, walki w podziemiu we Francji, utracie najbliższych, bestialsko pomordowanych na Pokuciu, braku możliwości powrotu do Ojczyzny - zawsze promienieli pogodą ducha i entuzjazmem. Ich kresowa przyjaźń przetrwała na obczyźnie, w rozłące i tęsknocie za ojczyzną. Kresy trwały w ich sercach, w ich charakterze i sposobie bycia. Ta ich tożsamość była ich siłą. Wartość słów „wierność” i „przyjaźń” wcielali w życie w sposób konkretny, prosty, serdeczny i bezpośredni, po prostu prawdziwy.
SŁOWA KLUCZOWE: Władysława Rubin, Stanisław Łucki, Kuty, Lwów, Bratniak, K! Znicz, Stronnictwo Narodowe, Sieć F2, Bejrut, Paryż, Rzym, Synod Biskupów 1967
The priest Władysław Kardynał Rubin and Stanisław Łucki - the Kresy and friends: from Lviv to Paris and Rome
SUMMARY
Life stories of Władysław Rubin - soldier, exile, priest, bishop and cardinal of the Roman Church and Stanisław Łucki - master of law, veteran, political, cultural and social activist. They both were very rich and largely similar. Both studied at the Jan Kazimierz University in Lviv, although not at the same time, and then they met. Both Ruby and Lutsk were involved, among others, in Sodalicja Mariańska or in Bratnia Pomocy (Bratniak), where their religious and national personalities were shaped, as well as moral, social and friendly attitudes. At the outbreak of World War II fate separated them for many years. Two friends, landlords from Lviv met in Paris many years after the war, accidentally close to the Luxembourg Garden. The embarrassment was enormous because they did not know the destinies of each other since the outbreak of the war. Ks. Władysław Cardinal Rubin and Stanisław Łucki, friends despite the hard times of the war - deportations to Siberia, fighting in the underground in France, the loss of their loved ones, who were savagely murdered in Pokucie, the impossibility of returning to Homeland - they have always radiated cheerfulness and enthusiasm. Their “borderland” friendship survived in
exile, in separation and longing for their homeland. The Borderlands continued to live in their hearts, in their character and manner of being. Their identity was their strength. The value of the words “faithfulness” and “friendship” were implemented in a concrete, simple, cordial and direct way, simply real.
KEYWORDS: Władysław Rubin, Stanisław Łucki, Kuty, Lviv, Bratniak, K! Znicz, Stronnictwo Narodowe, F2 Network, Beirut, Paris, Rome, Synod of Bishops 1967