SŁOWO WSTĘPNE
Pamięć o Kresach wkroczyła obecnie w nową fazę, dotąd nieznaną i pod wieloma względami nieprzewidywalną. Po upadku systemu komunistycznego w Polsce po-solidarnościowej problematyka kresowa ujrzała światło dzienne, weszła do debaty publicznej. Stała się obszarem tęsknoty, sentymentalnych wspomnień, odtwarzania piosenek lwowskich, podróży do Wilna, Lwowa, ale też innych miejscowości. Z terenów tych wywodzi się znaczna część obecnej populacji Polaków, o czym nie wolno było wspominać przez lata dyktatury komunistycznej. Nieśmiało i z oporami wydobywała się prawda o straszliwym ludobójstwie popełnionym na ziemiach kresowych przez nacjonalistów ukraińskich w czasie II wojny światowej. Kresowiacy mogli w sposób jawny jednoczyć się, zrzeszać w organizacjach, spotykać, urządzać festyny i obchody okolicznościowe.
W miejscach tradycyjnych skupisk ludności kresowej na Ziemiach Odzyskanych ukazywała się liczna, lecz przeważnie niskonakładowa literatura kresowa, przypominająca tamte czasy, miejsca i tamtych ludzi. Jednocześnie w polityce polskiej wątek kresowy nie pojawiał się w sposób wyraźny, nie był dumnie podnoszony jako ele-
ment pamięci historycznej, jako pamięć wielkiej spuścizny historyczno-kulturowej pozostawionej po przodkach. Polityka polska znalazła się w orbicie jedynie słusznej doktryny Giedroycia, nawołującej do jak najszybszego wyzbycia się pamięci o „imperialnej przeszłości” i budowania relacji z nowo powstałymi krajami na Wschodzie w oparciu o mitologię „Europy Środkowo-Wschodniej” - eufemizmu geopolitycznego wyhodowanego w czasach zimnej wojny i zasilanego przez zwycięski Zachód przejmujący od Rosji coraz to nowe obszary. Niestety, Polska po przemianach politycznych pod szyldem odzyskania suwerenności wkroczyła w okres nowej zależności, nowej dyktatury ideologicznej, nie tak topornej, jak dostarczana z Moskwy, a bardziej subtelnej, ubranej w nowoczesne szaty cywilizacyjne, apelującej do tak modnych haseł demokracji, europejskości, tolerancji.
W tym nowym, tolerancyjnym i demokratycznym świecie wartości patriotyczne znalazły się na marginesie jako niebezpieczne przeżytki przeszłości, niosące zagrożenie ksenofobii, nacjonalizmu czy wręcz faszyzmu. Wspominanie o Kresach w polityce pamięci było niedopuszczalne. Było ono udziałem starszych pasjonatów i sentymentalnych marzycieli, niemających wpływu na politykę państwa, tworzących swoisty skansen. Środowiska kresowe były prawie niezauważalne w życiu politycznym i społecznym. Wakacyjne festiwale kultury kresowej stanowiły jeden z przejawów biesiad-no-kabaretowej zabawy wczasowiczów. „Sokoły”, „Tylko we Lwowie”, „Towarzystwo weteranów” itd. weszły do repertuaru polskich rozrywek towarzyskich.
Temu wszystkiemu towarzyszyło planowe i sukcesywne wynaradawianie Polaków na Wschodzie, niszczenie zabytków, zacieranie śladów polskiej obecności na tamtych ziemiach, przepisywanie historii stającej się oficjalną wykładnią, którą Polacy musieli traktować z powagą podczas polsko-ukraińskich, polsko-białoruskich, polsko-litewskich forów naukowych czy odwiedzając zmieniające się miejsca dawnej świetności Rzeczypospolitej poza granicami państwa. Do powszechnie akceptowanych naukowych terminów zostały wyniesione twierdzenia o polskiej okupacji na Kresach, o zwycięstwie białorusko-ukraińskich wojsk pod Grunwaldem, o wielonarodowym Lwowie, w którego kulturze, po wymienieniu również Szkotów i Włochów, nadmieniało się także o Polakach i ich skromnym wkładzie w skarbnicę zachodnio-ukraińskiego miasta.
Te z pogranicza absurdu niedorzeczności współistniały z kosmicznymi zaniedbaniami wobec pamięci o ofiarach ludobójstwa z czasów II wojny. Szerzące się na Ukrainie, na Litwie, a też częściowo na Białorusi nurty nacjonalistyczne mocno oddziaływały i oddziałują na kondycję społeczeństw tych krajów. Żaden z następujących po kolei rządów polskich nie doprowadził do poważnego zajęcia się losami szcząt-
ków ofiar ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego, do godnego uczczenia czynów patriotycznych dokonanych na Kresach (za wyjątkiem tych, które nie dotyczyły walki z Rosjanami), do zwrotu świątyń rzymskokatolickich, zabranych i bezczeszczonych już w niepodległych państwach sojuszniczych na Wschodzie.
Kresowe środowiska, jak wspominał jeden z ich działaczy, znalazły się niczym w swoistych bańkach mydlanych, odizolowanych od życia politycznego, skąd mogły obserwować sytuację zewnętrzną, ale w żaden sposób nie były w stanie oddziaływać na otaczającą je rzeczywistość.
Przełom nastąpił po tym, jak prawda o martyrologium Kresów weszła na poziom dyskusji publicznej, jak miliony Polaków obejrzały film „Wołyń” Wojciecha Smarzow-skiego. Pod presją środowisk kresowych Sejm podjął uchwałę potępiającą ludobójstwo banderowskie i po raz pierwszy nazywającą bestialską rzeź mianem ludobójstwa. Z ogromnymi oporami, ale udało się podjąć także nowelizację Ustawy o IPN, zawierającą zapisy dotyczące zakazu propagowania symboli i ideologii ukraińskiego nacjonalizmu na terenie Rzeczypospolitej. Wejście środowisk kresowych w życie publiczne zmieniło ich miejsce i znaczenie w społeczeństwie. Przysłowiowa bańka, hermetycznie oddzielająca Kresowian od wpływu na życie kraju, prysła...
Nowa sytuacja stawia przed Kresowianami, miłośnikami Kresów, zwolennikami ruchów kresowych nowe zadania. Czas na nostalgię i czarowanie się zamierzchłą kulturą minął. Tak jak i generalnie minęły pokolenia starszych Kresowian, które pamiętały i doświadczały życia na Kresach. Obecnie szeregi ruchu kresowego zasiliły i w znacznej mierze zdominowały pokolenia dzieci i wnuków wygnańców z własnej ojczyzny. Dla nich problem Kresów jawi się w barwach mniej romantyczno-senty-mentalnych, a bardziej aktualnie-rzeczywistych.
Widząc nowe zwasalizowanie Polski, da się dostrzec wzmożony i wręcz furiacki atak na tematy kresowe. Nadal się je zakłamuje, przemilcza, odsuwa na margines życia społecznego. Elity rządzące, widząc swą niemoc w całkowitym zatuszowaniu szeroko pojętej problematyki kresowej, przyjęły taktykę zamknięcia całego problemu w mowach okolicznościowych wygłaszanych podczas kolejnych rocznic obchodów Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na Kresach Wschodnich. Te uroczystości zazwyczaj wynosi się poza miejsca wyeksponowane, poza rogatki miasta, tak jak skwer Wołyński w Warszawie czy niedawno powstały za cmentarzem miejskim obelisk wołyński w Lublinie. Z pewnością taka sytuacja powtarza się w innych polskich miastach.
Kresy zajmują minimalne miejsce w polityce pamięci państwa polskiego. Jeżeli się pojawiają, to generalnie w związku ze zbrodniami systemu stalinowskiego i w kontek-
ście jedynie antyrosyjskim. Te najbardziej bolesne i dotąd krwawiące zagadnienia, jak np. sprawa pochówków i godnego upamiętnienia ofiar banderowskiego ludobójstwa, pozostają poza głównym nurtem dyplomacji i polityki państwowej. Klasa rządząca, która pojawiła się spoza aktualnej rzeczywistości i nie chce widzieć, dokąd podąża współczesny świat ani jaką rolę odgrywa w nim kwestia pamięci historycznej, ustami swych rzeczników przemawia: „pozostawmy historię historykom”. Prezentuje zupełnie odizolowaną od aktualnej rzeczywistości wspólnotę, próbującą opierać swą egzystencję na niesprawdzonych czy też ewidentnie zdyskredytowanych dogmatach geopolitycznych, odżegnując się przy tym od części swej historii, historii i bólu swych przodków, swych rodzin i przymykając oczy na celową działalność państw - traktowanych jako sojusznicy strategiczni - forsujących zniszczenie, wypaczenie polskiego dorobku kulturowego na Wschodzie. Smutnym symbolem tego stanu rzeczy są zamknięte w drewnianych skrzyniach lwy na Cmentarzu Obrońców Lwowa, a także ocenzurowane napisy na odnowionych nagrobkach tej nekropolii, gdzie obowiązuje zakaz pisania nazw polskich odznaczeń wojskowych przy nazwiskach spoczywających tam obrońców rodzimego miasta.
Zadaniem środowisk kresowych, jednoczących się w krajowy ruch kresowy, jest dawanie świadectwa prawdzie historycznej i utrwalanie tej prawdy w miejscu właściwym i adekwatnym w kontekście dziejów Polski. Utrwalanie pamięci, która z miejsc publicznych przemawiałaby do tych, którzy dla jakichś złudnych i zakłamanych celów usiłują wymazać ją lub zastąpić narzuconą przez obce państwo narracją. Pamięć ta musiałaby też budzić i wyczulać sumienie Polaków jako narodu, wspólnoty wybudowanej wokół wspólnej historii, której mimo wysiłków rządzących nie oddamy historykom, nie wyrzucimy z życia społecznego i politycznego. Tak jak naród żydowski nie zamyka swego bólu, nie pozostawia sprawy Holokaustu historykom, czy jak naród ormiański nie traktuje Ludobójstwa Ormian jedynie w kategoriach minionej przeszłości. Naród polski nie jest i nie będzie wyjątkiem w tym zakresie, mimo nieudolnych wysiłków manipulowania, a co gorsze - kupczenia jego pamięcią, jego bólem, jego historią.
Liczę na to, że powstające pismo RES CRESOVIANA stanie się takim periodykiem, który będzie czynił wszystko, aby pamięć o Kresach, ta romantyczna, sielankowa, jak i ta dramatyczna, pozostająca do dnia dzisiejszego krwawiącą raną na ciele narodu polskiego, nie zanikła. Będzie w stanie sprostać nowym wyzwaniom czasu. Będzie popularyzować teksty ważne, interesujące i aktualne. Ufamy, że stanie się niebawem pismem znanym i poszukiwanym przez każdego, kto dąży do prawdy i chce jej służyć.
Pierwszy numer RES CRESOVIANA został poświęcony 75. rocznicy Ludobójstwa na Wołyniu. W znacznej części składa się on z tekstów będących pokłosiem konfe-
rencji, która odbyła się w Lublinie w dniach 22-23 czerwca 2018 roku. Wydarzenie to było częścią Kongresu Środowisk Kresowych Rzeczypospolitej. Z założenia samego wydarzenia historia nie została ograniczona do omówienia w wąskim gronie historyków, ale była przedmiotem dyskusji szerokiego audytorium Kresowian i nie tylko. Konferencja odbyła się pod tytułem: „Wołyń ’43: Walka o Pamięć - Walka o Polskę”. Pamięć i Polska, zdaniem organizatorów wydarzenia, stanowią pojęcia nierozerwalnie ze sobą powiązane. W odróżnieniu od niedokształconych polityków wiemy, że bez pamięci naród ginie. Naszym zadaniem jest nie dopuścić do tego.
W prezentowanym tomie znalazły się rozważania na temat tragedii Ludobójstwa, a także jej oddźwięku w relacjach polsko-ukraińskich, w relacjach między Kościołami. Przedstawione zostały także rozważania dotyczące przyczyn kainowej zbrodni, historii poprzedzającej Ludobójstwo na Wołyniu, a także prezentujące nieznane dotąd badania dotyczące ludobójczych akcji w regionach wykraczających poza tereny wołyńsko-małopolskie. Udało się pozyskać znakomite grono prelegentów znanych i powszechnie rozpoznawanych, takich jak prof. Czesław Partacz, dr Lucyna Kulińska czy Stanisław Srokowski, autor scenariusza legendarnego filmu „Wołyń”. Wątek literacki poruszyła w swym opracowani dr Renata Pomarańska. Cieszymy się, że swymi przemyśleniami podzielił się z czytelnikami także ks. bp Marian Buczek, emerytowany biskup charkowsko-zaporoski z Ukrainy, odnoszący się do spraw pojednania polsko-ukraińskiego. Ten motyw jest również kontynuowany w artykule dr. Adama Kulczyckiego. Nowatorskie, źródłowe teksty zaproponowali prof. Andrzej Wawry-niuk i Wiesław Tokarczuk. Obfite w dokumentalne świadectwa artykuły w sposób oczywisty obrazują to, co próbuje się obecnie przemilczeć na Ukrainie lub całkowicie zakłamać. Jak zwykle błyskotliwy, analityczny tekst przedstawił młody warszawski badacz Marcin Skalski. Osobny, nieco odbiegający od głównego nurtu tematycznego, jest tekst dr Anny Łuckiej, oparty na rodzinnych wspomnieniach zasłużonego Kresowianina - kardynała Władysława Rubina, postaci wielkiej nie tylko z perspektywy historii Polski, ale i historii Kościoła powszechnego. Kolejna część wygłoszonych referatów ukaże się w następnym numerze pisma, które - mam nadzieję - niedługo ujrzy światło dzienne.
Życzę Państwu miłej lektury Nowego Pisma Kresowego RES CRESOVIANA i odkrywania - poprzez zapoznanie się z doświadczeniem Kresów - wspaniałej historii Polski!
Włodzimierz Osadczy