Научная статья на тему 'Ciągłość i endemiczność systemu wartości i jego obrona przed zewnętrznymi wpływami w wielopokoleniowych rodzinach amiszów starego zakonu'

Ciągłość i endemiczność systemu wartości i jego obrona przed zewnętrznymi wpływami w wielopokoleniowych rodzinach amiszów starego zakonu Текст научной статьи по специальности «Ветеринарные науки»

CC BY
104
25
i Надоели баннеры? Вы всегда можете отключить рекламу.
i Надоели баннеры? Вы всегда можете отключить рекламу.
iНе можете найти то, что вам нужно? Попробуйте сервис подбора литературы.
i Надоели баннеры? Вы всегда можете отключить рекламу.

Текст научной работы на тему «Ciągłość i endemiczność systemu wartości i jego obrona przed zewnętrznymi wpływami w wielopokoleniowych rodzinach amiszów starego zakonu»

CIAGLOSC I ENDEMICZNOSC SYSTEMU WARTOSCI I JEGO OBRONA PRZED ZEWN^TRZNYMI WPLYWAMI W WIELOPOKOLENIOWYCH RODZINACH AMISZÖW

STAREGO ZAKONU

Dagna Dejna

Doktor, Adiunkt, Wydziai Nauk Pedagogicznych, Uniwersytet Mikoiaja Kopernika, Polska, Torun

Дагна Дейна

Кандидат гуманитарных наук, Факультет педагогических наук, Университет Николая Коперника, Польша, Торунь

1. Wprowadzenie

Duze wielopokoleniowe rodziny amiszow s^ jak masywne wrota. Niewzruszone probami kolejnych natarc i szarz. Od lat nawet nie drgn^, chronic to, co dla kazdej spolecznosci jest kluczowe i co decyduje o jej byc/albo nie byc - tozsamosc. Wrota te to splot utkany z amiszowskiego, endemicznego sytemu wartosci. Ow splot jest unikalny i niepowtarzalny, wlasciwy tylko dla tej jednej wspolnoty, przyszyty do miejsca, do uwarunkowan spolecznych. Oderwany od pensylwanskich warunkow natychmiast uleglby blyskawicznej degradacji. Rozwi^zalyby si§ misterne supelki pozostawiaj^c po sobie jedynie nieestetyczne zagniecenia. Tak wlasnie rozumiem zawart^ w tytule referatu endemicznosc. Endemiczny system wartosci to taki, z ktorym nie da si§ zyc w zadnym innym miejscu na swiecie, w zadnej innej spolecznej strukturze. Nalezy zaznaczyc, ze termin ten zostal zaczerpni^ty z biologii, gdzie mowa jest o gatunkach endemicznych, do ktorych mozna zaliczyc np. tatrzanskiego swistaka. ¿aden z przedstawicieli tego gatunku nie przezyje poza scisle wytyczonym i w zasadzie niewielkim terytorium. Przeciwienstwem endemicznosci jest w biologii kosmopolityzm.

Kim s^ amisze? Korzenie amiszow si^gaj^ czasow reformacji. Przyjmuje si§, ze amisze s^ odlamem szwajcarsko-alzacko-poludniowoniemieckiego anabaptyzmu, ktory powstal w wyniku schizmy dokonanej przez niezwykle radykalnego Jakoba Ammanna z Erlenbach (w Niemczech), lidera kosciola szwajcarskich anabaptystow, ktory chcial, by przepisy religijne regulowaly wszystkie mozliwe sfery zycia. Anabaptyzm to ruch religijny, ktory powstal i rozwijal si§ w XVI w., wsrod ci^zko gn^bionego niemieckiego chlopstwa i miejskich plebejuszy. Cechowaly ich: surowa dyscyplina religijna i radykalizm spoleczno-religijny. Odrzucali wszelkie roznice stanowe, postulowali wspolnot^ dobr i maj^tkow. To kaznodzieja Jakob Amman, ktory wytkn^l wspolwyznawcom grzechy: zbytek, pogon za dobrami doczesnymi, ciekawosc swiata przypominal o koniecznosci wyrzeczenia si§ przemocy, o skromnosci, pokorze i nakazie ci^zkiej pracy. To wlasnie Amman, w roku 1693, utworzyl now^ wspolnot^ - amiszow. Do Stanow Zjednoczonych pierwsi amisze przybyli w 1720 roku [1. s. 24].

2. Metodologiczne problemom badania spolecznosci niszowych

Badania w zborach amiszow starego zakonu, czyli w grupach najbardziej konserwatywnych prowadzilam przez kilka tygodni. Najwi^ksze skupisko przedstawicieli tego ortodoksyjnego i irenicznego nurtu wspolczesnego anabaptyzmu znajduje si§ w regionie Lancaster County, w Pensylwanii w USA. Region ten zamieszkuje ok. 33.000 amiszow. Do tego miejsca zaprowadzil mnie upor, determinacja i nade wszystko odpornosc, a wlasciwie gluchota pozwalaj^ca wygluszac salwy kolejnych „nie!". Amisze bowiem, a szczegolnie przedstawiciele Old-Order nie s^ pensylwanskimi maskotkami dla turystow. Owymi

zdecydowanymi i powtarzanymi do znudzenia „nie!" chronic si§ przed intruzami z zewn^trz. Przed ciekawskimi spojrzeniami, przed byciem dziwowiskiem dla spragnionych egzotyki wielonarodowych tlumów turystów, dziwaków, odszczepienców szukaj^cych schronienia przed swiatem i zwyklych ciekawskich. Chronic si§ przed kazd^ form^ interakcji.

Moje wielomiesi^czne starania o nawi^zanie kontaktu z srodowiskiem naukowym skupionym wokól osrodka badan nad anabaptystami: The Young Center for Anabaptist and Pietist Studies, który jest cz^sci^ Elizabethtown College zakonczyly si§ sukcesem. Reszt§ ucielesnil mój promotor, profesor Nalaskowski. Uzyskalam zaproszenie gwarantuj^ce kontakt z najlepszymi naukowcami, którzy od lat zajmuj^ si§ amiszowsk^ problematyk^. Tego doswiadczenie nie sposób przecenic, bo nie sposób przecenic wartosci poznawczej godzin uplywaj^cych na konsultacjach i seminariach prowadzonych przez osoby, które cal^ swoj^ naukow^ aktywnosc poswi^cili badaniu amiszowskiej odr^bnosci, wytyczanym konsekwentnie granicom, wznoszonym barykadom, które kazdym swoim skrawkiem mówi^: „nie zblizajcie si§ do nas, zostawicie nas w spokoju". Po trzech pierwszych dniach prowadzenia studiów literaturowych wiedzialam, ze o amiszach starego zakonu (prawa) pisze si§ i mówi niemal wyl^cznie w kontekscie mechanizmów obronnych, którymi dysponuj^. Po tygodniach sp^dzonych w centrum ich swiata, po setkach godzin uplywaj^cych na wspólnej pracy, posilkach i modlitwie spolecznosc ta jawila mi si§ jako zgrany zespól sprawnych inzynierów o ponadprzeci^tnym zmysle technicznym, o czym swiadczy technologia wznoszonej od pokolen warownej konstrukcji, uzyte materialy, model harmonijnej wspólpracy oraz zaskakuj^cy efekt koncowy.

Wyjazd do Pensylwanii poprzedzony byl wielomiesi^cznymi i zmudnymi staraniami o kontakt ze srodowiskiem naukowym, które zawi^zalo si§ wokól osrodka badan nad anabaptystami The Young Center fot Anabaptist and Pietist Studies. Dzi^ki poleceniu mnie przez jednego z szanowanych przez amiszów profesorów, autora wielu znakomitych publikacji naukowych o historii i kulturze amiszów oraz wlasnemu uporowi i determinacji udalo mi si§ wejsc zaledwie do przedsionka badanej spolecznosci. To byl pierwszy i zarazem najwazniejszy krok. Znalazlam si§ w domu rodziny Beachy Amish, czyli amiszów, którym obyczajem i strojem blizej jest do amerykanskich s^siadów. To spolecznosc, któr^ stworzyli ludzie wywodz^cy si§ z wielu innych odlamów anabaptyzmu; prowadz^cy niewielkie rodzinne firmy, hoduj^cy konie, podl^czeni do Internetu i korzystaj^cy z nowoczesnych urz^dzen technicznych. Byli to pobozni, niezwykle rodzinni i zyczliwi ludzie, nieco zdumieni moim zuchwalym planem badawczym. Konsekwentnie próbowali zniech^cic mnie do pomyslu wejscia do swiata amiszów starego zakonu (prawa), do swiata szczelnie

zamkni^tego, niedost^pnego, hermetycznego i nade wszystko niegoscinnego.

Wiese o przybyszu z Europy, który chce napisae ksi^zk§ o najbardziej konserwatywnym, irenicznym nurcie wspólczesnego anabaptyzmu rozniosla si§ po okolicy poczt^ pantoflow^. Powoli zyskiwalam zaufanie. Z zaangazowaniem uczestniczylam w pracach domowych, z oddaniem zajmowalam si§ zwierz^tami gospodarskimi, pracowalam ci^zko i jak najlepiej potrafilam. Cz^sto zagl^dalam do s^siednich obejse rodzin starego zakonu, budowalam fundamenty. Czasami powierzano mi pod opiek§ dzieci. Wreszcie zamieszkalam u rodziny Old Order Amish. Po prostu zapukalam do drzwi i zapytalam, czy mog§ zostae, dostalam pozwolenie na dwa dni. Nast^pnego ranka wstalam do pracy o swicie razem z gospodarzami. To ich chyba przekonalo i zostalam na dluzej sypiaj^c w kuchni, poznaj^c badany teren wlasnie od kuchni. Tworz^c portret we wn^trzu i z wn^trza. W amiszowskiej kuchni mieszaly si§ zapachy codziennosci. Nie wszystkie dla Europejczyka znosne. To centrum ich swiata przesi^kni^te zapachem skromnych, glównie warzywnych i zbozowych potraw, zapachem dzieci i potu doroslych zapracowany ludzi. To zapachy starych drewnianych mebli i wyschni^tego mydla, którego osad pokryl brzeg metalowej, niewielkiej miski sluz^cej do sobotnich k^pieli. To plesn owoców i efekt prania w sporych odst^pach czasu.

Wróemy do terenu badan widzianego od kuchni. Jaki byl owy teren? Na pocz^tku byl wymyslony, nierozpoznany i przez to tajemniczy. Niewiele bowiem wiedzialam o amiszach, o ich srodowisku i kulturze, wi§c naiwnie ich sobie wymyslilam. Byl to mdly i nieznosnie romantyczny wizerunek zaczerpni^ty z filmów, które nie maj^ np. zapachu. Na szcz^scie w Pensylwanii pr^dko ów wizerunek prysn^l, rozmyla go amiszowska szorstkose, nieufnose i zgrzebnose. Rozplyn^l si§ w zaskakuj^cej codziennosci. I wlasnie zrobilo si§ fascynuj^co.

Zródla moich badan tkwi^ w bardzo prostym zalozeniu, które nawi^zuje do klasycznej szkoly antropologicznej Margaret Mead i Bronislawa Malinowskiego: jako badacz, w imieniu swojego macierzystego srodowiska, zgl^biam i opisuj§ spolecznose egzotyczn^, niedost^pn^. Nade wszystko bardzo malo znan^. Uczestniczylam wi§c w codziennych, naturalnych rytualach spolecznosci, która wytworzyla wlasn^ kultur§. Mój kilkutygodniowy i pelny, w sensie spelniania wspólnotowych zadan i codziennych obowi^zków, pobyt zaowocowal zebraniem obfitego materialu empirycznego. Znakomit^ wi^kszose tego materialu stanowi^ notatki terenowe i wspomnienia, zadnej z rozmów czlonkowie spolecznosci nie pozwolili mi zarejestrowae na nosniku elektronicznym. Potrzeba fotografowania równiez rodzila trudne do przezwyci^zenia trudnosci. Wielokrotnie pytalam amiszów o tak^ mozliwose, niemal za kazdym razem uzyskiwalam tak^ sam^ odpowiedz. Odmow§. Kiedy pytalam o podwód decyzji, wielokrotnie uzyskiwalam odpowiedz: because I'm amish. Przeciez to takie naturalne! Zaledwie kilka razy udalo mi si§ uzyskae zgod§ na zdj^cia. Uznalam, ze w tych badaniach obrazy pelni^ rol§ podobn^ do roli szkiców w pierwszych pracach Bronislawa Malinowskiego; tu opis slowny wydawal si§ bye zbyt ubogi, dlatego o fotografie zabiegalam z prawdziw^ determinaj Spokojnie tlumaczylam, ze obraz jest niezb^dny do opowiedzenia czlonkom mojej spolecznosci o amiszach. Tu konieczny byl takt i cierpliwose. Od kuchni te badania podszyte byly przekonaniem, ze im wolniej, tym szybciej. Dlatego po penetrowanym terenie st^palam ostroznie i z rozwag^. Niemal z atenj Teren ten pelen byl kryzysowych wirazy, miejsc, w

ktorych o wywrotk^ przekreslaj^ sens dalszego pobytu nie trudno. Przedsi^wzi^ciu sens odebraloby najdrobniejsze klamstwo i cwaniactwo. Gest politowania czy ignorancji. Lenistwo i inne grzechy, dla ktorych ortodoksyjni amisze nie znajduj^ usprawiedliwienia.

Prowadzilam badania etnopedagogiczne, w ktorych centralnym przedmiotem badan jest czlowiek w szczegolnej sytuacji zyciowej, nazwanej - edukacyjn^. Odwiedzilam wiele amiszowskich szkol, za kazdym razem pukaj^c do niegoscinnych drzwi i prosz^c o podarowanie chwili wewn^trz, o rozmow§ z nauczycielk^. Prawd^ zjednywalam sobie tych poboznych i pracowitych ludzi. Zawsze podawalam prawdziwy cel wizyty, nigdy nie klucz^c pomi^dzy zgrabnymi klamstwami.

Koncentrowalam uwag§ na pocz^tkowych doswiadczeniach, pozwalalam sobie na bycie zaskoczon^, na zdumienie. Spostrzezenia opieralam na obrazie (jak u Malinowskiego), na „pierwszym kontakcie" i bardzo silnym poczuciu obcosci. To, co dotychczas bylo jedynie wyobrazeniem, z biegiem czasu, z kazdym kolejnym krokiem pozwalaj^cym jeszcze dokladniej widziec teren, ulegalo skrzywieniu i deformacji. Wyobrazenia ust^powaly miejsca spostrzezeniom. Swoje badania terenowe traktuj^ nie tylko w kategoriach opowiesci, ale przede wszystkim w kategoriach skrupulatnie analizowanych obrazow i scenariuszy. Kazd^ obserwaj zapisywalam w diariuszu, zapisywalam pojedyncze slowa i cale dialogi. Wlasnie obserwaj rozumian^ jako akt spostrzegania zjawisk i ich rejestrowania uczynilam domimjc^ technik^ badawcz^.

Obserwacja w spolecznosci calkowicie nieznanej z autopsji polegala na wejsciu, rozpoznaniu i calkowitym podporz^dkowaniu si§ zasadom pamjcym wsrod amiszow. Wlasnie to calkowite podporz^dkowanie si§ rodzilo najwi^cej trudnosci. Oznaczalo bowiem pobudk§ o 4:30 i dzien wypelniony wielogodzinn^, ci^zk^ prac^. To bylo nast^puj^ce po sobie, kaskadowe wr^cz lamanie przyzwyczajen. Oznaczalo zmian§ stroju, uczesania i higienicznych rytualow. Nagle z mlodej kobiety o wypiel^gnowanych dloniach stalam si§ dotkni^ staropanienstwem, przykurzon^ i permanentnie niedomyt^ i niewyspan^ piastunk^ gromadki dzieci. Pr^dko porzucilam dzinsy oraz wszystkie inny elementy stroju swiadcz^ce o pochodzeniu z zewn^trz. To oznaczalo rowniez rezygnaj z makijazu. W zamian dostalam skromn^, tradycyjn^ amiszowsk^ sukienk^ i czarny praktyczny fartuch. Wlosy gladko zaczesane, upi^te w ciasny koczek. K^piel raz w tygodniu, poprzedzona zmudnymi przygotowaniami: wod§ najpierw trzeba bylo przetransportowac do domu, a pozniej przynajmniej lekko podgrzac. Zmiana stroju, staranne ukrycie komputera, posluszenstwo, przedefiniowanie slowa higiena, byly moj^ przyspieszon^ i na pocz^tku bolesn^ inicjacj^ w srodowisko amiszow, przede wszystkim jednak byl to rodzaj symbolicznego przyrzeczenia lojalnosci moim gospodarzom. Zaskakuj^ce bylo to, ze po jakims czasie opisane wyzej trudnosci stawaly si§ coraz mniej uci^zliwe. Owa amiszowska nisza, czyli swiat, ktoremu daleko do wysrubowanych higienicznych standardow stawala si§ z czasem bardzo przyjazna. Zycie w spolecznosci tak pieczolowicie dbaj^cej o wlasn^ tozsamosc, tak bezpiecznej i bezkompromisowej moze wci^gn^c i uzaleznic. Ucieczka do tak silnie uwodz^cego niszowego zakamarka, pod warunkiem, ze pozbawiona jest znamion belkotliwych, turystycznych ekspansji naznaczonych gwaltem i podbojem, nie da o sobie zapomniec.

3. Ci^glosc i endemicznosc systemu wartosci; czolna splataj^ce

Skupi? si? teraz wyl^cznie na mechanizmach obronnych wytworzonych przez amiszów, na sposobach impregnowania wartosci, na ich ci^glosci, nienaruszalnosci i wreszcie endemicznosci. Podczas prowadzenia moich badan uzyskiwalam coraz wi?cej dowodów swiadcz^cych o tym, ze stawiane przez amiszów granice s^ nieprzekraczalne, a wartosci niezbywalne. Ta konsekwencja i ortodoksyjnosc jest bardzo poci^gaj^ca. Rezerwuarem i kluczowym medium owych atrybutów s^ wlasnie ogromne i wielopokoleniowe amiszowskie rodziny.

Tu wazna uwaga: na opisywany misterny splot nalezy patrzec jak na skonczon^ calosc, w zadnym razie nie wolno przygl^dac si? wyalienowanym fragmentom tej tkanki nie bior^c pod uwag? struktury i funkcjonowania poszczególnych jej cz?sci, bowiem sens splotowi nadaje bycie calosci^ zlozon^ z mniejszych, powi^zanych z sob^ fragmentów. Ten sens (zreszt^ jak kazdy) tworzy istota, struktura wartosci i struktura powinnosci calosci. To praca na rzecz calego organizmu. To misternie i przemyslanie przetykanie czulem pomi?dzy strunami osnowy.

Wracaj^c do splotu: po pierwsze czólnem tkaj^cym jest szkola. Szkolna edukacja dzieci oparta jest na niezachwianej niczym wierze w swi?tosc slowa nauczyciela, na przekonaniu, ze lenistwo, nieposluszenstwo i nieuctwo to grzech. Dla tego typu grzechów ortodoksyjni amisze nie znajduj^ uzasadnienia. W amiszowskiej szkole najwazniejsza jest praca, to ona ksztaltuje i przysposabia dzieci do bycia pelnoprawnym czlonkiem wspólnoty. Mocowanie si? ze szkolnymi obowi^zkami jest wprawk^ przed doroslosci^, któr^ wypelni^: praca, modlitwa, rodzina i wspólnotowe obowi^zki. Tak o szkole mówi si? i mysli podczas codziennych posilków i wieczornych rodzinnych modlitw. To przekonanie wyrasta z rodziny, wzrasta w kolejnych pokoleniach transportowane nie tylko za pomoc^ slów, ale tez za pomoc^ wielu gestów wobec szkoly. Niezbywalnym warunkiem dla udanej edukacji mlodych amiszów jest nauczenie dzieci szacunku do doroslych, na nim bowiem opiera si? caly system ksztalcenia. Szkolna edukacja prowadzi do sprawnego nabywania kolejnych pakietów zachowan, skladaj^cych si? na tzw. depozyt pedagogiczny, czyli: posluszenstwo, samodzielnosc i odpowiedzialnosc. Wreszcie tak skonstruowana szkola wytycza sciezk?, któr^ transmitowane s^ wartosci buduj^ce tozsamosc spolecznosci. Amiszowska szkola to taka politechnika ksztalc^ca przyszlych inzynierów-budowniczych spolecznego ladu, którym nie sposób zachwiac. Solidne fundamenty i stabilna konstrukcja skutecznie zapobiegaj^ wszelkim odchyleniom od k^ta prostego.

Po drugie j?zyk. J?zyk jest bez w^tpienia jednym z czólen tkaj^cych wlókna obrony przed wplywami z zewn^trz, ale mozna nazwac go równiez magazynem, w którym przechowuje si? niedost?pne dla reszty informacje dotycz^ce wspólnotowego zycia, rytualów rodzinnych, historii, a wi?c i ukorzenienia w danym miejscu. To rodzaj niewidzialnego i solidnego ogrodzenia, zapewniaj^cego warunki dla zachowania ci^glosci tradycji. Wszyscy czlonkowie spolecznosci posluguj^ si? j?zykiem pensylwania dutch. J?zyk ten jest pol^czeniem niemieckiego, angielskiego i rodzimych dialektów przypisanych danym niewielkim obszarom geograficznym. To endemiczny twór, przypisany nie tylko danemu miejscu, ale przede wszystkim niewielkiej grupie mieszkanców. To wytwór jednoczesnie wyznaczaj^cy granice i zupelnie bezuzyteczny poza wyznaczonymi przez siebie granicami spolecznosci. J?zyk angielski sluzy wyl^cznie do porozumiewania si? z englisch, czyli z nie-amiszami, z osobami z zewn^trz, a dzieci ucz^ si? j?zyka angielskiego

dopiero w szkole (podobnie jak niemieckiego). Pensylwania dutch nie funkcjonuje na kartach zadnego slownika, nie jest w zadnym miejscu spisany, nikt nie nadal slowom alfabetycznego porz^dku. W pensylwania dutch si? wzrasta, to j?zyk domu i pierwszych slów, kroków, modlitw. W tym j?zyku, moze po raz pierwszy w zyciu, mlode matki pomrukuj^ nad kolyskami swoich dzieci.

Po trzecie dom, a wi?c czólno tkaj^ce nic zycia rodzinnego. Ordnung to slowo niemieckiego pochodzenia oznaczaj^ce porz^dek, czyli zespól zasad i regul, wedlug których post?puj^ amisze. |o niego pochodzi slowo ordo czyli zakon, zakon czyli prawo. To klucz do zrozumienia tej wspólnoty. Oznacza bowiem sposób uporz^dkowania ich rzeczywistosci spolecznej. Amisze w pewien sposób stanowi^ wi?c odmian? zakonu, w którym obowi^zuje swoista regula, traktowana jako wytyczna, konstytucja. Regula ta kaze amiszom zyc z dala od swiata, buduje l?k przed swiatem, odgradza od niego. Wytycza granice, za którymi jest grzech i zza których nie ma powrotu. Granice te przekazywane s^ kolejnym pokoleniom drog^ transmisji kultury. Nie sposób pomin^c w tym miejscu klasycznego tekstu Margaret Mead, która opisala drogi, na których dochodzi do transmisji kultury. Wymienila trzy modele (drogi): postfiguratywny, prefiguratywny i kofiguratywny. U amiszów reprodukcja kultury odbywa si? bez zadnych w^tpliwosci na drodze postfiguratywnej, gdzie o obliczu mlodszego pokolenia decyduje starsze, przekazuj^c uznawane przez siebie wartosci oraz normy. W j?zyku tradycji europejskiej powiedzielibysmy o porz^dku tomistycznym. Tu dom jest zródlem wartosci i struktury norm. Kultura ma wtedy wymiar wertykalny, pozwalaj^cy jej czlonkom na ukorzenienie si?, zadomowienie w swiecie, w którym wzrastaj^. To pozwala na kontakt z przeszlosci^, a przeszlosc doroslych amiszów jest przyszlosci^ mlodych. Tu kazdy fragment zachowania kulturowego odbywa si? wedlug tego samego wzoru. Z zaska-kuj^c^ wprost literalnosci^. Tu ci^glosc systemu wartosci opiera si? na realizacji oczekiwan starszego pokolenia, pokolenia rodziców i dziadków. Spolecznosc postfiguratywna formuluje gotowe odpowiedzi na fundamentalne pytania: kim jestem, jak zyc, mówic, chodzic, kochac i umierac? Odpowiedzi te s^ uniwersalne, nie podlegaj^ negocjacjom i dyskusjom, formuluje je i chroni przed niebezpiecznymi modyfikacjami tradycja.

4. Podsumowanie

Istniej^ jeszcze inne fragmenty splotu, który nieprzerwanie chroni tozsamosc grup amiszów starego zakonu przed niepoz^danym. Mozna by mówic o tresciach nauczania, o stosunku do powszechnych w USA obowi^zków wobec panstwa (podatki, sluzba wojskowa, ochrona zdrowia), wreszcie dokladniej o ksztalcie szkoly skrojonej na miar?, o szkole z wyboru, której kazdy najmniejszy fragment tworzony jest z mysl^ o specyfice adresatów, w której ksztalcenie nie ma w sobie nic z ksztalcenia „dla równych szans". Zostalo bowiem zamienione w swiadomie nierówne. Niszowe, endemiczne, wymagaj^ce nie tylko specjalnych warunków materialnych, ale przede wszystkim spolecznych. Mi?dzypokoleniowe porozumienie wpasowuje t? spolecznosc w specyficzn^ nisz?, czyni j^ endemiczn^. Ta spolecznosc (tak jak inne gatunki fauny endemicznej, np. swistak, czy legwan morski i flory, np. brzoza karlowata i milorz^b) nie toleruje nawet najmniejszych wahan ekologii, a jej endemiczne wychowanie rozumiane jako stosowanie uzasadnien i perswazji prowadz^cej do upodmiotowienia okreslonych wartosci wykazuje cechy w^skiej specjalizacji.

1. Nolt S., A History of The Amish, Intercourse 1992.

i Надоели баннеры? Вы всегда можете отключить рекламу.